Fora partnerskie
Ostatnio dodane fotki
Nasz Banner
Translate
Logowanie
Aktualnie online
NASZ FANPAGE
Życiówka 246 cm. Loara, Francja.
Piątek rano szybkie śniadanie i w drogę, przed nami 400 km a po drodze trzeba jeszcze zdobyć żywiec, i nie chodzi tu o piwo. Nad kanałem 50 km od domu jesteśmy ok 10 i zaczynamy podchody z białorybem uzbrojeni w feedery. Po 30 minutach nie mamy nic co na tej miejscówce jest nienormalne, troszkę poszukiwań i zmian przynęt na hakach i zaczynamy łapać ryby na przynętę ale niestety ich rozmiar nie jest zadowalający. Około 14 mamy zaledwie 6 sztuk nadających się na sumy ale nie mamy wyjścia i ruszamy w drogę, przy wyjeździe napotkany wędkarz daje nam jeszcze dwie ryby. Autostrada sprzyja szybkiemu przemieszczaniu się ale w pobliżu miast korki zabrały nam 40 minut i na miejscu jesteśmy na 19-tą, na szczęście miejsce jest mi znane i szybciutko wywożę 3 zestawy - jeden na podwodny spławik i dwa na bojkach. Szymon ogarnia w tym czasie obozowisko, a córcia szykuje przednią strawę (jak zwykle kanapki). Chwilkę po zmroku możemy się odprężyć i oczekiwać na branie suma.
Tuż po północy odezwał się sygnalizator wędki ze spławikiem, żywcem była 25 cm płoć, dobiegam do wędki i zacinam, po chwili mam na brzegu sumka jakieś 160 cm ale nie po takiego tu przyjechałem. Noc jest dość ciepła, a temperatura wody waha się w okolicach 20 stopni C. Popijam kawę z termosu i siedzę wygodnie w fotelu.. Zrywam się do kolejnego brania, bo dzwonek dzwoni, ale zrywka nie pękła więc nie zacinam, adrenalina kipi ale nie panikuje i zostawiam wędkę w spokoju, po jakiejś godzinie historia się powtarza i kolejny raz po dłuższej chwili, akurat na tej wędce przynętą jest spory leszcz i z doświadczenia wiem, że na takie ryby branie jest bardzo agresywne i nawet zrywka z żyłki 0.40 pęka błyskawicznie, tym razem nie pękła, a rano żywiec wyglądał tak.
Godziny mijają i łapie mnie drzemka, jak zwykle gdzieś w okolicach 4 rano. Na lekkim śnie zrywam się na dźwięk dzwonka na wędce, zrywka pękła, biegnę w nadziei, że nie przespałem brania, podciągam delikatnie i czuje opór więc zacinam energicznie, zaczyna się jazda. Szarpnęło to coś ze dwa/trzy razy i płynie w moją stronę więc nawijam, zatrzymuje się kilkanaście metrów od brzegu zgodnie z moimi oczekiwaniami i rusza sobie w przeciwną stronę, na szczęście zdążyłem odkręcić hamulec, bo wylądował bym w wodzie, troszkę mi pozwala podciągnąć i odjeżdża bez problemu. Walka trwa jakieś 15 minut zanim byłem w stanie złapać bydlaka za szczękę. Z wielkim trudem wyciągam rybę na brzeg i nie mogę uwierzyć w to co widzę.
Szarpał się tak strasznie, że hak wbity w żuchwę wyrwał jej kawałek co widać na fotce, na moje szczęście kotwicę miał wbitą w „nożyczki” i mogłem go oglądać na brzegu. Mierzenie, szybka sesja na brzegu i uzupełniające fotki w wodzie, sum wraca do wody.
Mój nowy rekord to 246 cm.
Kolejna noc okazała się spokojniejsza i złapałem jednego sumka, miał pod dwa metry ale go ne mierzyłem.
Nad ranem zaczęło padać i nie wyciągaliśmy go z wody. Zmoknięci, zmęczeni ale zadowoleni z wypadu w niedzielę wracamy do domu. Zrealizowałem swój plan tego sezonu choć przede mną jeszcze jeden wypad. Plan na 2016 rok to sum 100 kg choć zdaje sobie sprawę z tego że to nie będzie proste.
Tuż po północy odezwał się sygnalizator wędki ze spławikiem, żywcem była 25 cm płoć, dobiegam do wędki i zacinam, po chwili mam na brzegu sumka jakieś 160 cm ale nie po takiego tu przyjechałem. Noc jest dość ciepła, a temperatura wody waha się w okolicach 20 stopni C. Popijam kawę z termosu i siedzę wygodnie w fotelu.. Zrywam się do kolejnego brania, bo dzwonek dzwoni, ale zrywka nie pękła więc nie zacinam, adrenalina kipi ale nie panikuje i zostawiam wędkę w spokoju, po jakiejś godzinie historia się powtarza i kolejny raz po dłuższej chwili, akurat na tej wędce przynętą jest spory leszcz i z doświadczenia wiem, że na takie ryby branie jest bardzo agresywne i nawet zrywka z żyłki 0.40 pęka błyskawicznie, tym razem nie pękła, a rano żywiec wyglądał tak.
Godziny mijają i łapie mnie drzemka, jak zwykle gdzieś w okolicach 4 rano. Na lekkim śnie zrywam się na dźwięk dzwonka na wędce, zrywka pękła, biegnę w nadziei, że nie przespałem brania, podciągam delikatnie i czuje opór więc zacinam energicznie, zaczyna się jazda. Szarpnęło to coś ze dwa/trzy razy i płynie w moją stronę więc nawijam, zatrzymuje się kilkanaście metrów od brzegu zgodnie z moimi oczekiwaniami i rusza sobie w przeciwną stronę, na szczęście zdążyłem odkręcić hamulec, bo wylądował bym w wodzie, troszkę mi pozwala podciągnąć i odjeżdża bez problemu. Walka trwa jakieś 15 minut zanim byłem w stanie złapać bydlaka za szczękę. Z wielkim trudem wyciągam rybę na brzeg i nie mogę uwierzyć w to co widzę.
Szarpał się tak strasznie, że hak wbity w żuchwę wyrwał jej kawałek co widać na fotce, na moje szczęście kotwicę miał wbitą w „nożyczki” i mogłem go oglądać na brzegu. Mierzenie, szybka sesja na brzegu i uzupełniające fotki w wodzie, sum wraca do wody.
Mój nowy rekord to 246 cm.
Kolejna noc okazała się spokojniejsza i złapałem jednego sumka, miał pod dwa metry ale go ne mierzyłem.
Nad ranem zaczęło padać i nie wyciągaliśmy go z wody. Zmoknięci, zmęczeni ale zadowoleni z wypadu w niedzielę wracamy do domu. Zrealizowałem swój plan tego sezonu choć przede mną jeszcze jeden wypad. Plan na 2016 rok to sum 100 kg choć zdaje sobie sprawę z tego że to nie będzie proste.
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Świetne! | 100% | [4 głosy] | |
Bardzo dobre | 0% | [0 głosów] | |
Dobre | 0% | [0 głosów] | |
Średnie | 0% | [0 głosów] | |
Słabe | 0% | [0 głosów] |
Gratulacje!
Cogito ergo sum