Tytuł: SUMOWA PASJA - Forum sumowe - Forum wędkarskie o sumach :: Bagna u Mańka - Łowisko szczupakowo-sumowe

Dodane przez Semi dnia 15.05.2016 12:15
#20

We wtorek jak Loniek zadzwonił do mnie o 12.00 to już siedziałem wygodnie w fotelu nad starorzeczem u Mańka i siorbałem świeżo zaparzonego kawczersa, a obok leżały uzbrojone dwie spławikówki i czekały aż zakończę się delektować brązowym wspomagaczem. Maniek pognał do pszczół, więc zaraz po przyjeździe jeszcze zapakowany gratami po dach poleciałem łowić, każda godzina na wagę złota, a w głowie przelatywały obrazy wielkich zielonych prosiaczków. Rozstawiłem się w tej samej miejscówce co w kwietniu, dno tylko się przy brzegu diametralnie zmieniło, masa zieleni wielkim wachlarzem wyłaniała się z wody, aż nie mogłem uwierzyć że tyle gatunków roślin wodnych można zobaczyć w jednym miejscu. To jest ewenement, bo wiele starorzeczy Bugu już widziałem, ale z taką roślinnością wodną to tylko u Mańka. Wracając do ryb, to zastanawiałem się jak zacząć łowić, jak nęcić, trzeba było jakiś plan ułożyć, miałem kukurydzę gotowaną i groch, czy nęcić więcej czy mniej, i czym?? Kupę pytań do łba się cisnęło aż wreszcie bez żadnego nęcenia postawiłem zestaw około 10m od brzegu z kukurydzą konserwową na haczyku. Nie zdążyłem sięgnąć po drugiego kija a spławika już nie było, a po przyjemnym holu w dłoni znalazła się przyzwoita płoć około 25 cm,

sumowapasja.pl/images/imagehost/d8ea85c673a18d9db4e7ce96063c5f1c_resized.jpg

za chwilę druga i trzecia i następna, tak można było powiedzieć że czasu na drugiego kija zero, ponieważ rybki brały non stop. Chwilę wytchnienia w łowieniu przyniósł mi Maniek, przyjechał od pszczół się przywitać, zajaraliśmy po calaku, on wrócił do swoich obowiązków a ja znów się bawiłem z płotkami. Brały same płocie, wzdręga poszła na tarło, więc się zamieniły, w kwietniu brały same wzdręgi a płoć była na tarle, a teraz odwrotnie. Szkoda, bo uwielbiam łowić wzdręgi, a te u Mańka w granicach 30 cm to już szczególnie. Około 16.00 w końcu i Loniek zjechał z Morusem, Morus jak to Morus, teren znajomy to zamachał ogonem i dał dyla w krzaki, a Loniek zaczął montować wędki. Do wieczora nam szybko czas zleciał na płotkach i plotkach, a i jakiś kieliszeczek się znalazł pod ogórasa małosolnego. Mieliśmy też obok dwóch chłopaków z Lublina, także wieczorem było do kogo gębę otworzyć. Mieliśmy spać w domku nad starorzeczem, ale jakoś nam się odechciało i pojechaliśmy do domu na noc. Rano w środę zwlokłem się delikatnie przed 7.00, pogoda fajna, cieplutko, jeszcze wiatru nie było, chłopaki już na stawie za domem biczowali wodę spinningami. Poleciałem zobaczyć co połowili i samo naszedłem na akcję jak ładne okonisko przywaliło Lońkowi w jerka Tomka1988, żałowałem że aparatu nie wziąłem, bo to było takie porządne 35+. Oprócz okonia Loniek miał też jakieś dwa szczupaczki niewielkie na koncie. Poszliśmy opierdzielić jakieś śniadanko i na starorzecze wędek spławikowych pilnować. Zaczęliśmy nęcić, trochę groszkiem, trochę kukurydzą i po kulce paszy linowej poszło na spławiki. Brania były prawie od razu, płotki znów dopisywały, ale pomiędzy braniami płotek trafiały się też i odkurzacze jesiotry

sumowapasja.pl/images/imagehost/85098238620642cfc94b142c7245df0f_resized.jpg
sumowapasja.pl/images/imagehost/87e0d68d81e5d6fcb9129ccec9917631_resized.jpg

zarówno mi jak i Lońkowi

sumowapasja.pl/images/imagehost/0a2e51f688d73ffaa760f85d907e4f8c_resized.jpg

sumowapasja.pl/images/imagehost/ecbbde2fb494677095c20b875af8fa66_resized.jpg

Nie liczyłem ile ich w środę złowiłem, ale stały się tak męczące że widząc charakterystyczne branie już kląłem pod nosem że znów odkurzacz będzie. Około 11.00 mam delikatne wykładane branie i w końcu jest, ładny zieloniutki linek tańczy przez chwilę na kiju, ale starcza chwila nieuwagi podczas sięgania po podbierak i parkuje w zielsku. Jeden zero dla linów, trudno, nawet najlepszym się zdarza. & Około 14.00 robimy sobie godzinną przerwę obiadową i po 15.00 znów jesteśmy nad wodą. Cały czas nęcimy mało a często i mamy brania non stop, od jesiotróm mam tak już pokancerowane ręce że każdy kolejny wzbudza we mnie falę niechęci, ale co zrobić, przynajmniej hol tego gatunku na delikatnej spławikówce jest niezwykle emocjonujący. Pierwszego lina udaje się wyjąć w środę po południu Lońkowi, fotkę ma na swoim aparacie, więc pewnie wrzuci. Ja swojego pierwszego prosiaczka łowię już jak słońce się chyli ku zachodowi, takie bite 40 cm z groszami

sumowapasja.pl/images/imagehost/6712b5466c3f106694e680eab8f85872_resized.jpg

Tym razem sięgnąłem po podbierak dopiero jak już był gotowy do podbierania, skupiając się żeby mi nie dał dyla w krzaczory, chociaż i tak po holu została na powierzchni solidna kępa ze ściętej żyłką podwodnej trawy. Brań linowych mieliśmy więcej, lecz ryby były strasznie ostrożne i nie każde branie kończyło się zacięciem, a jeżeli już zacinaliśmy to efektu w postaci ryby nie było. Jeszcze z wieczora udało mi się oszukać jednego ciut mniejszego prosiaczka

sumowapasja.pl/images/imagehost/021b9e4930154cf282666004fbb8df27_resized.jpg

i delikatnie po 20.00 uciekliśmy do domu.
W czwartek znów pobudka po 6.00 i w końcu spinning zmontowałem, wsadziłem do kieszeni dwie algi , jedynkę i dwójkę i poleźliśmy nad staw za domem, taki poranny rozruch fizyczny ze spinem.D Porzucaliśmy ze 40 minut, nawet udało mi się wymiarowego szczupaka złowić

sumowapasja.pl/images/imagehost/1a65e26ea3f3e752bcf6330d7a7f1e12_resized.jpg

Później śniadanko, kawka poranna i po 8.00 znów jesteśmy na starorzeczu. Ryby jakoś mniej chętne do współpracy, może to przez ten wschodni wiatr, który strasznie dokuczał naszym spławikom i towarzyszył nam od początku pobytu u Mańka. Siedziałem chyba do południa łowiąc co jakiś czas jakiegoś jesiotra lub płotkę i postanowiłem z pół godziny pomachać spinem, a że z rana alga wisiała jeszcze na plecionce to polazłem pod topole i w pierwszym rzucie trafił się szczupak 66 cm

sumowapasja.pl/images/imagehost/c6d3b81549760c1a8b23488a405cfba0_resized.jpg

Przyznam się szczerze że fajnie walczył. Loniek też za chwilę przyszedł i już we dwóch obeszliśmy starorzecze w kierunku Bugu, ale już be specjalnych wyników, mi trafił się jeszcze szczupaczek w granicach 30 cm, niewiele większy od blachy.
Tradycyjnie o 14.00 obiadek i przed 16.00 znów przy spławikówkach zbiórka. Wieczorem znów delikatne branie i po zacięciu przyjemne młynki na wodzie i ta sama sytuacja co dzień wcześniej, sięgam po podbierak i ryba w krzaki, cholera, nie popełnia się tych samych błędów, a jednak, kolejna nauczka. Za to Loniek po chwili wykorzystuje szansę i po wycięciu żyłką sporo roślinności wodnej podbieram mu fajnego linka

sumowapasja.pl/images/imagehost/359a92307eebe503684d4b477af0af75_resized.jpg

Chwilę później i ja ma w końcu chwilę radości

sumowapasja.pl/images/imagehost/77ebea401c6fb972f1cc3fe30ee73837_resized.jpg

Ogólnie do wieczora mieliśmy sporo brań linowych, ale nie do cięcia, bawiły się z nami na całego delikatnie wykładając spławik co chwila. Próbowałem ciąć , ale niestety zero efektu w tej fazie brania, a na więcej nie było co liczyć. Loniek nawet postawił żywcówkę, złowiłem mieszankę płoci z leszczem wielkości półdłoni, więc było co na haka założyć. Okazało się że skusił się na żywczyka okoń z wieczora

sumowapasja.pl/images/imagehost/0d7968637d048390f5a612a40a952d49_resized.jpg

Nie wiem jak sobie poradził z takim hakiem i żywcem tej wielkości, ale sobie poradził.
No i w końcu nadszedł piątek, zmęczony już człowiek był co nieco, więc spanie do 7.00, śniadanie i nad starorzecze. Wiało niemiłosiernie tradycyjnie ze wschodu, aż odechciewało się łowić. Miałem siedzieć do wieczora i poczekać na Szpadla, ale postanowiłem po obiadku uciekać do domu. Połowiliśmy chyba do 11.00 i powoli trzeba było ten cały rozłożony majdan poskładać, posprzątać całą graciarnię z miejscówki i to wszystko w jakiś sensowny sposób ulokować w bagażniku samochodu, udało się więc około 14.00 pożegnałem się z Lońkiem i Mańkiem i poleciałem do siebie na wieś w dół Bugu. Loniek jeszcze został do soboty. U rodziców byłem przed 16.00, zjadłem obiad i już miałem ruszyć nad jeziorko, ale czarna chmura mi plany pokrzyżowała, musiałem do 17.30 czekać aż przestanie padać i dopiero wtedy na motorek i pojechałem z jedną spławikówką posiedzieć na moim ulubionym śródłąkowym jeziorku karasiowym. Na miejscu okazało się że moja miejscówka zajęta przez znajomych, więc posiedziałem z nimi godzinkę, nawet brania się doczekałem i złowiłem malutką wzdrążkę, oraz zaliczyłem obcinkę przez szczupaka i około 20.00 uciekłem do domu. I tak oto minęły mi cztery dni łowienia non stop z przerwami na spanie. Powtórzę jeszcze pewnie nie raz taki maraton, bo na prawdę i odpocząłem i sobie połowiłem. Dzięki Loniek za dotrzymanie towarzystw,& a Tobie Maniek za gościnę i wieczorne Polaków rozmowy. Było kameralnie, ale zajebiście. Cisza spokój, ryby i my. I

Edytowane przez Longin Bojanowski dnia 16.05.2016 00:00